Biznesy poznańskich Mam – Betty’s Home

Wracam do Was z kolejną odsłoną Biznesów poznańskich mam. Tym razem Beata z Betty’s Home. Tu powinnam trochę się wytłumaczyć, bo planowałam pisanie o typowych kobiecych biznesach, a dzisiejsza bohaterka ma już biznes rodzinny, ale… no właśnie. Zaczynała sama i tak się życie potoczyło, że do biznesu dołączył mąż i firma wygląda teraz inaczej niż na początku. Myślę, że to ciekawy przykład dla Was, jak można rozwijać się, a na dodatek wciągnąć w to drugą połówkę i mieć coś totalnie własnego. Nie jest to oczywiście dla każdego. Niektórzy wolą pracować sami i móc odpocząć od siebie, ale z drugiej strony posiadając własną działalność nie siedzi się ze sobą w biurze 24 godziny na dobę tylko często mija między obowiązkami. Zachęcam do poznania Beaty i jej historii.

Biznesy poznańskich Mam – Betty’s Home

Beata, opowiedz kilka słów o sobie.

Skończyłam w tym roku 32 lata, mam trzech synów, 5-letniego Piotrka, prawie 3-letniego Filipka i 7-miesięcznego Julka. Uwielbiam to co robię, to co tworzymy w Betty’s. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że moja praca jest moją pasją.

Skąd wzięła się nazwa Twojego sklepu?

11 lat temu mieszkaliśmy z Kamilem w Harrogate w UK i tam była bardzo klimatyczna cukiernia z długoletnią tradycją, nazywała się Bettys Cafe. Kiedy zaczęłam szyć, Kamil stwierdził, że trzeba wymyślić jakąś nazwę, która będzie się kojarzyć z moją osobą i tym, co tworzę, a że wiele osób mówiło na mnie Betty, tak powstało Betty’s Home.

Jakie były początki Twojej działalności? Czy Ty sama szyjesz? Projektujesz?

Szyłam już od dziecka. W domu maszyna była zawsze pod ręką. Kiedyś marzyłam, żeby szyć ubrania, tak naprawdę, do dzisiaj to takie moje niespełnione marzenie. Zaczęłam jakieś 8 lat temu. Byłam zachwycona zagranicznymi blogami o szyciu, najwięcej chyba było to blogów amerykańskich. Ogrom wzorów i kolorów tkanin był porażający i ogromnie różnił się od tego co było na polskim rynku. Ciężko było u nas znaleźć tkaninę w najzwyklejsze kropki. Kupiłam swoją pierwszą maszynę do szycia, znalazłam w Poczdamie pod Berlinem lokalne targi z tkaninami i tak wyruszyliśmy po pierwsze tkaniny. Mając takie cuda w rękach nie wiedziałam, co najpierw uszyć, one same inspirowały. I tak jest do dziś. Często jak znajduję nową tkaninę, mówię zrobimy z tego coś fajnego. Tak było z naszym ostatnim hitem, welurowymi pufkami.

Niestety na samo szycie nie mam już czasu. Ilość zamówień z miesiąca na miesiąc zwiększa się, jest cała masa innych obowiązków w firmie poza szyciem. Mamy nasze złote ręce, Pani Irena jest z nami już od prawie 4 lat, ma ogromną wiedzę i fach w rękach, więc to ona szyje dla naszych klientów.

Skąd czerpiesz inspiracje? Czy sugerujesz się trendami, które pojawiają się co jakiś czas, czy chcesz tworzyć produkty aktualne w każdym czasie?

Chyba największą inspiracją są nasze potrzeby. Często jest tak, że potrzebna jest nam rzecz, która ma nam usprawnić codzienne funkcjonowanie, więc tworzymy ją sami. Oczywiście obserwujemy trendy, to co na czasie, ale wszystko musi być zgodne z tym, co nam odpowiada.

Jak łączysz pracę z opieką nad dziećmi?

Odkąd urodził się Julek, prawie nie ma mnie w firmie. Większością zajmuje się Kamil, sprawy organizacyjne, wysyłki to jego działka. Razem jeździmy wybierać tkaniny, tego nie mogę mu powierzyć 😉 Zaglądam do pracowni w drodze na spacer, na dłużej wpadam, kiedy pracujemy nad nowymi rzeczami. Najwięcej czasu w tej chwili poświęcam na ogarnianie spraw domowych, bo przy trójce dzieci naprawdę jest co robić 😉

 Opowiedz trochę o tym, na jakim etapie biznesu postanowiliście prowadzić firmę razem z mężem i otworzyć punkt stacjonarny.

Tak naprawdę od zawsze marzyliśmy o tym, aby pracować razem. W czerwcu miną dwa lata odkąd Kamil odszedł z etatu, to była jego decyzja, doszedł do takiego etapu w firmie, w której pracował, w którym wiedział, że nie rozwinie się dalej, że cały czas będzie tylko trybikiem. Poza tym, już wtedy bardzo mi pomagał. Od zawsze podobały mu się rzeczy, które tworzyłam. Był bardzo zaangażowany w wiele spraw związanych z Betty’s. Kiedy oznajmił mi, że odchodzi z etatu byłam przerażona, ale wiedziałam, że jego decyzja jest nieodwołalna. I była to jedna z lepszych decyzji w naszym życiu. Całą energię może teraz poświęcać na rozwój naszej firmy. Punkt stacjonarny to nasza pracownia. Wcześniej mieściła się w pokoiku 15 metrowym, teraz mamy ponad 100 metrów i ledwo się mieścimy, mamy sporo odbiorów osobistych, więc dobrze mieć miejsce, do którego można zaprosić klienta.

Jakie widzisz największe przeszkody w prowadzeniu rodzinnego biznesu? Czy osiągnęliście work-balance, czy praca przenosi się do domu?

Chyba największą przeszkodą jest fakt, że nie ma kto Ciebie zastąpić. Mimo, że już nauczyliśmy się delegować obowiązki, to są rzeczy o które sami musimy zadbać. Prowadząc swój biznes właściwie 24 h/7 jesteś w pracy. Z trójką dzieci też nie tak łatwo pracować u siebie. Mimo, że nie trzeba tłumaczyć się szefowi, kiedy Twoje dziecko zachoruje, to jednak wielu rzeczy przy chorobie dziecka nie zrobisz, a kiedy chorują wszyscy na raz, to ja odcinam się zupełnie od obowiązków. Plusem jest to, że zawsze możesz dziecko zabrać do pracy, jednak efektywność też wtedy jest mniejsza, bo potrzebują wtedy też uwagi. Całe szczęście od pewnego czasu w weekendy potrafimy nie włączać komputerów. Rozmawiamy o tym co jest do zrobienia, rozpisujemy plan zadań na kolejny tydzień, ale nie spinamy się, jesteśmy wtedy dla siebie, dla dzieci.

Jakie są Wasze cele związane z firmą?

Chyba najważniejsze w tej chwili jest pokazanie się na zagranicznych targach. Większość naszych odbiorców to klienci zagraniczni.

Jaki jest teraz Wasz podział obowiązków w firmie? Kto szyje, robi zdjęcia, ogarnia social media, odpisuje na maile, pakuje paczki?

Tak jak już wcześniej wspomniałam, szyciem zajmuje się Pani Irena, Asia jest z nami od niedawna i jest odpowiedzialna za portale sprzedażowe, robi zdjęcia, tworzy treści. Social media oraz kontakt z klientem to działka moja i trochę też Kamila, jego są też paczki i cała masa innych spraw, które można by wymieniać bez końca.

Czy masz jakieś rady dla kobiet, które boją się otworzyć własny biznes? Czy w dzisiejszych czasach znalezienie niszy jest trudne?

Myślę, że założenie własnej firmy to w tej chwili nie jest zbyt duży problem. Jeśli ciężko pracujesz i jesteś cierpliwa, to efekty będą widoczne.

W cyklu o biznesach poznańskich Mam wystąpiły wcześniej: Agata z Miszkomaszko oraz Kamila z Indianka Mocs.

No Comments

Leave a Reply