Biznesy poznańskich Mam – Indianka Mocs

Podziwiam kobiety z pasją. Ona daje im siłę napędową żeby stale działać, nie popadać w jakieś depresje, smutki, żale do świata, że dziecko zabrało im wszystko. Pewnie, że maluchy pochłaniają mnóstwo naszego czasu i energii. Nie ma tak dobrze! To na nas, płeć piękną spada główny ciężar wychowania i albo się z tym pogodzimy i będziemy codziennie poprawiać koronę albo usiądziemy na tyłku i nie weźmiemy się za nic. Nie wyobrażam sobie na macierzyńskim zajmowania się tylko dziećmi. Chociaż książka, spacery, bieganie, pływanie, szycie, granie na gitarze, fotografowanie… Cokolwiek trzeba robić dla siebie żeby nie oszaleć, nie popaść w skrajności. Ten upust, lufcik musi być. Kamila – bohaterka dzisiejszego wpisu – wybrała szycie. Spod jej rąk i maszyny wychodzą cuda, które rozczulają serce. 

Biznesy poznańskich Mam – Indianka Mocs

– Kamila, opowiedz kilka słów o sobie. Kim jesteś, gdzie mieszkasz, kiedy zostałaś mamą…

– Na obecnym etapie życia określają mnie trzy słowa: żona, mama i rękodzielnik. Po drodze natomiast studiowałam geografię, skończyłam szkołę kosmetyczną, a ostatnich kilka lat pracowałam jako karmelarz. Prawie rok temu zostałam mamą małego Leona. Jestem również rodowitą Poznanianką.

– Karmelarz? Kto to taki? Nie sądzę, żeby wszyscy kojarzyli ten zawód…

Karmelarz to ktoś, kto robi słodycze z karmelu. Wytwarzałam ręcznie cukierki i lizaki według starych receptur w manufakturze słodyczy. Najciekawsze w tej pracy były warsztaty z dziećmi oraz ogromne lizaki wykonywane na indywidualne zamówienia.

– To jest niesamowita sprawa! Zwykle idziemy do sklepu i wydaje nam się, że cukierki powstają z jakichś maszynowych wielkich form, a nie że stoi za nimi konkretny człowiek. Dobrze wiedzieć, że są jeszcze takie małe manufaktury, który z tradycją wytwarzają unikatowe produkty. Skąd się wziął Twój pomysł na szycie mokasynek i innych ciuszków dla dzieci?

– Pomysł na szycie skórzanych mokasynek wziął się z mojej miłości do dwóch rzeczy – butów i naturalnych skór. Jest to namiastka mojego wielkiego marzenia – szycia damskich butów, które mam nadzieję spełnić w przyszłości. Natomiast lubię robić tak wiele rzeczy z zakresu rękodzieła, że ciężko było mi się ograniczyć tylko do bucików. Doszły do tego ubranka dziecięce, dekoracje ścienne plecione z bawełnianego sznurka, a niebawem zamierzam nauczyć się robić na drutach.

– Czy szycie było Twoją pasją od dawna, czy nauczyłaś się tego ciężko pracując krok po kroku?

– Miłość do rękodzieła wyniosłam z domu. Zarówno mój tata, jak i mama mają własne firmy, związane z pracą ich rąk, dlatego od zawsze wiedziałam, że i ja pójdę tą drogą. Szyć zaczęłam osiem lat temu. Na początku były to bawełniane lalki Tildy i pluszowe misie szyte ręcznie, aż w końcu pożyczyłam od dziadka starego Łucznika, i uszyłam pierwszą sukienkę. Przez kolejne lata szyłam ubrania i skórzane torebki. Jakiś czas prowadziłam nawet kursy krawieckie. Później na jakiś czas porzuciłam szycie, na rzecz pracy w kramelu, która również stała się moją wielką pasją. Kiedy jednak urodził się mój syn, wiedziałam, że do pracy na etacie nie wrócę. Usiadłam za to do biurka i próbowałam stworzyć coś, co spodoba się innym. Od tego momentu minął już rok.

– Skąd czerpiesz inspirację na swoje produkty? Widziałam na Instagramie, że stale prezentujesz w instastory swoje kolejne pomysły, wzory, kroje. To przychodzi samo?

– Inspiracje czerpię głównie z głowy. Większość rzeczy, które robię, to po prostu rzeczy, które sama chciałam zawsze mieć. Szyję takie rzeczy, jakie chciałabym żeby nosił mój synek. Robię takie dekoracje wnętrz, jakie zdobią nasze mieszkanie. Tworzę rzeczy, które podobają się mnie i są całkowicie w moim guście. Mam nadzieję, że wtedy będzie to autentyczne. Śledzę oczywiście media społecznościowe, obserwuję co się ludziom podoba, ale nigdy nie robię nic na siłę, jeśli tego nie czuję. Przeważnie pomysłów w głowie mam tyle, że jak siadam do biurka uszyć jeden nowy model bucików, to odchodzę od niego mając tych nowych par pięć albo dziesięć 😉

– Jak łączysz pracę z opieką nad Synkiem? Szyjesz w dzień, w nocy?

– Na chwilę obecną szyję podczas drzemek synka, czasem kiedy spokojnie się bawi, oraz popołudniami i wieczorami, kiedy opiekę nad małym przejmuje mąż. Dopiero uczę się godzić obowiązki domowe i opiekę nad dzieckiem z pracą. W przyszłości mam nadzieję, że elastyczne godziny pracy, które daje własny biznes, pozwolą mi spędzać więcej czasu z rodziną niż pozwala na to praca na etacie.

Nie boisz się jednak, że stałe myślenie o firmie nie pozwoli Ci faktycznie pracować mniej i odpoczywać? We własnym biznesie jest jak w domu, zawsze jest coś do zrobienia, ulepszenia, dopracowania… Masz pomysł na własną receptę jak to pogodzić? Może mąż będzie taką Twoją ostoją?

Niestety bardzo lubię to co robię i czasem najchętniej wymyślałabym nowe modele i szyła cały dzień. Zdaję sobie jednak sprawę, że to praca jak każda inna i odcięcie się od niej na kilka godzin dziennie jest bardzo potrzebne. Kiedy zaczynam pracować za dużo, mąż przywołuje mnie do porządku. Niestety ja nie mogę o 16 sprzątnąć biurka, wyjść do domu i zapomnieć o pracy, ponieważ biurko stoi w salonie i cały czas kusi. Myślę, że nauka godzenia pracy z życiem osobistym jest jeszcze przede mną.

– Jakie są Twoje cele związane z Twoją działalnością?

– Moim głównym celem jest rozwinięcie działalności na taką skalę, żeby z czasem mógł dołączyć do mnie mąż. Wspólna, niezależna praca we własnej firmie – to nam się marzy. Chciałabym się również nieustannie rozwijać i cały czas wprowadzać nowe produkty. Najważniejsze jednak jest dla mnie spełnienie, satysfakcja zawodowa i bycie docenianym przez klientów. To cudowne uczucie, wysyłać na drugi koniec świata malutką paczuszkę z wytworem własnych rąk wewnątrz.

Z tego co wiem, teraz szyjesz w domu… W ramach rozszerzenia działalności planujesz w przyszłości własną pracownię w innym miejscu?

Żeby móc po pracy wrócić do domu i odciąć się od niej, pracownia byłaby świetnym rozwiązaniem. Z drugiej strony planuję założyć własną działalność właśnie po to, by móc spędzać więcej czasu z synem, by nie posyłać go do żłobka. W tym celu praca z domu najbardziej mi odpowiada. Myślę, że idealnym kompromisem w przyszłości będzie większe mieszkanie z pokojem zaadaptowanym jako pracownia

– Jesteś na początku swojej biznesowej drogi, ale jaka cecha charakteru według Ciebie jest najbardziej potrzebna, żeby zacząć własny biznes?

– Żeby zacząć własny biznes trzeba mieć przede wszystkim pomysł na siebie, znaleźć swoją niszę, być kreatywnym. Ale żeby ten biznes utrzymać – dużą wiedzę, samozaparcie i morze cierpliwości.

– Dziękuję za rozmowę.

Jak podobają Ci się produkty tworzone przez Kamilę? Ja jestem pod wrażeniem, tym bardziej, że zrobiłam zdjęcia każdego produktu i trzymałam je w rękach. Miękkie, przyjemne naturalne skóry, mięsista bawełna ogrodniczek i kroje dopasowane do potrzeb dzieci. Biję wielkie brawo i kibicuję temu biznesowi. Kamilę możecie obserwować na razie na Instagramie. W poprzednim poście z tego cyklu wystąpiła Agata z Miszkomaszko.

1 Comment

  • Ania Kalemba
    28 lutego 2018 at 15:04

    Inspirująca postać!

  • Leave a Reply