Moja walka z trądzikiem

jak pozbyć się trądziku

Uwaga, w tym wpisie będą pokazane drastyczne zdjęcia. Sama gdy przejrzałam archiwum w telefonie nie do końca mogłam uwierzyć, że właśnie w taki sposób wyglądała moja buzia jeszcze rok temu. Walczę z trądzikiem od tego czasu i mogę powiedzieć, że większość bitew została przeze mnie wygrana. W związku z tym, że zależność pomiędzy dietą, stresem, snem, a wypryskami jest u mnie ogromna, na to jak wyglądam pracuję po prostu każdego dnia jedząc i kładąc się do łóżka o przyzwoitej porze. Nigdy nie wierzyłam w cudowne maści i kremy. Chciałam poznać przyczynę trądziku, a nie pudrować jego skutek…

Krótka historia mojego trądziku

Nigdy nie należałam do osób, które cieszyły się super gładką i piękną cerą. Od zawsze pamiętam, że byłam wrażliwa na to, co ostre w jedzeniu oraz czekoladę i słodycze. W gimnazjum i liceum moje pojedyncze syfki były jednak zrozumiałe przez dojrzewanie, burzę hormonów. Dużo ćwiczyłam, byłam bardzo aktywna, więc na twarzy i plecach pojawiały się pojedyncze zmiany, bo chyba to co zbędne wychodziło w trakcie wysiłku z potem.

Poszłam na studia, tu również miałam jakieś pojedyncze zmiany. Zaczęłam zauważać korelację – idzie okres, twarz da czadu. I tak było cały czas. Buzia przed miesiączką już sygnalizowała „te dni”. Nie przejmowałam się tym. Poznałam przyszłego męża, po 3 latach wzięliśmy ślub, a po niecałym roku w moim brzuchu już kiełkowało życie.

W ciąży zaczęłam mieć problemy z tarczycą oraz ciągłym zapaleniami układu moczowego. Tyle tabletek, ile w pierwszej ciąży, nie brałam chyba nigdy. Zaczęliśmy od dawki 0,25 mg euthyroxu, ale po kilku kontrolach i pogorszeniu wyników, poszłam do endokrynologa i wyszłam z dawką 250 mg. Wyniki się ustabilizowały, TSH spadało w końcu. Buzia w okresie ciąży i karmienia była raczej czysta. Nie pamiętam, żebym jakoś ewidentnie na nią narzekałam.

Po 2 latach i 4 miesiącach urodziłam drugiego synka i po odstawieniu go od piersi i rozpoczęciu budowy portfolio fotograficznego, weszłam na wysokie obroty pracy. Non stop kiedy się tylko dało, miałam zdjęcia, a potem obróbka po nocach… no właśnie. W drugiej ciąży brałam hormony tarczycy w postaci Letroxu, ale w dawce maksymalnie 50 mg.

Zmiana trybu życia = pogorszenie mojej cery

Brak higieny snu, ciągłe bycie głową w pracy, myślenie o własnych projektach doprowadziło do tego, że przestałam dbać o regularne jedzenie, co przy dwójce dzieci przecież i tak jest dodatkowo trudne. Zaczęłam mieć mega wzdęty brzuch – jak w 3/4 miesiącu ciąży, włosy wypadały mi na potęgę, paznokcie były bardzo łamliwe, zerowy popęd seksualny, sucha skóra, uczucie zmęczenia i takich zjazdów energetycznych oraz tragiczny stan mojej buzi. Tak naprawdę mogę tylko podziękować swojemu organizmowi, że zamiast mi wysyłać niewidoczne SOS, on po prostu od razu wezwał służby bezpieczeństwa na pomoc, bo gdyby nie nałożenie tylu czynników i bodźce od osób zewnętrznych ja pewnie nadal nie wzięłabym się w garść ze względu na rosnącą stale ilość pracy i rozwój firmy.

Na szczęście mam wokół siebie wspaniałe osoby, mądre dusze, które nie dawały mi się „staczać” i zatracać w pracy. Przecież moja firma to ja, więc żeby ona się rozwijała, mój organizm powinien pracować jak w zegarku. Przyjaciółka wypchnęła mnie na badania, wizytę u endokrynologa, a potem już poszła lawina…

Początek walki z trądzikiem

Wszystkie moce na pokład rzuciłam bodajże na przełomie listopada i grudnia 2018 roku. Po pierwsze zrobiłam sobie komplet badań hormonalnych, tarczycowych, pełną morfologię, badanie moczu i poszłam w tymi wynikami do endokrynologa. Po przebojach z tarczycą w ciąży pierwszej i drugiej, to tu kierowałam swoje pierwsze podejrzenia. Moja Mama jest chora na Hashimoto, więc jestem dodatkowo obciążona, ale jak się okazało tarczyca nie była w takim tragicznym stanie (TSH około 3,5). Endokrynolog zatrzymała się na dłużej na wyniku DHEA-SO4. Poziom tego hormonu jest dobrym wskaźnikiem wydzielania androgennych hormonów nadnerczowych. Hiperandrogenizm jak się okazało to właśnie przyczyna moich zmian, z którymi miałam się zmierzyć.

Muszę tutaj podkreślić, że pani endokrynolog od razu zapytała mnie, czy jestem świadoma tego, że mogę wziąć hormony, ale będą one na tyle silne, że jednocześnie muszę też przyjmować środki antykoncepcyjne, żeby w razie zapłodnienia, płód nie był uszkodzony. Przyznam się, że takich tabletek nigdy nie brałam i jestem daleka od ingerowania w naturę swojego ciała w taki sposób. Od razu powiedziałam, że tak silna farmakologia nie wchodzi w grę i czy będzie jakiś inny sposób walki z trądzikiem, bo to o niego mi głównie chodziło. Pani doktor zasugerowała mi najpierw zmianę diety, a jeśli to nie podziała to wtedy rozważenie ponowne hormonów. Będę jej chyba dziękować do końca życia!

Najpierw dieta, a może kiedyś… leki

Jestem za holistycznym podejściem do funkcjonowania naszego ciała i duszy. To, że coś w środku nie gra pokazuje między innymi nasza buzia. Nie zamierzałam od samego początku udać się z nią do dermatologa i tuszować zmian maściami, które będą działać na to, co już mam, a nie wyleczą mojego problemu. Czułam, że u mnie to grubsza sprawa. Walka z wypryskami nie jest łatwa i pamiętaj, to tylko mój przypadek. Każdy ma inną historię. Przyczyn trądziku mogą być miliony… Czasem wystarczy badanie łoju z twarzy, znalezienie bakterii i nałożenie antybiotyku miejscowego. U mnie niezależnie od tego, co stosowałam na buzi poprawy nie było, a nie chciałam nakładać na siebie tony chemii, a tym bardziej niszczyć sobie żołądka.

Postanowiłam, że zacznę od zmiany diety i konsultacji z dietetykiem klinicznym, bo to przecież najprostsze i nie wymaga ode mnie dużych nakładów finansowych oraz fizycznych. Trochę się pomyliłam, ale trud i pieniądze włożone w żywność mniej przetworzoną i zdrowszą już zawsze będą przynosiły mi efekty.

Aby rozpocząć konsultację dietetyczną najlepiej wypisać wszystkie dolegliwości, które przeszkadzają nam w codziennym funkcjonowaniu. Można przed konsultacją zrobić sobie również podstawowe badania, ale podejrzewam, że i tak dostanie się nowy wykaz badań szczegółowych, bo ktoś będący poza dziedziną dietetyki raczej nie jest alfą i omegą i nie wie, gdzie szukać przyczyny swoich problemów. Ja musiałam poza podstawą sprawdzić poziom kortyzolu, glukozy, insuliny oraz zrobić lipidogram. Do pełnej diagnozy i rozpoznania podawałam wiek, wagę, godziny spania oraz spisywałam dzienniczek posiłków przez minimum 3 dni. Po tym krótkim rozeznaniu już było widać, jak się prowadzę, a raczej źle i można było działać.

Poza konsultacją wyników badań z Mariką Skoddą, poprosiłam również o rozpisanie żywienia na miesiąc. Planowałam naprawdę zadziałać i nie sądziłam, że sama poradzę sobie ze zmianą nawyków żywieniowych, jeżeli nie dostanę sztywnych ram. U mnie oznaczało to wykluczenie glutenu, nabiału, cukru oraz na moje życzenie w dużej mierze mięsa. Pozostały mi ryby i jajka, choć w tym momencie i tak ograniczam i jem je sporadycznie. Wniosek – moja dieta miała być bezglutenowym weganizmem / wegetarianizmem. Konsultowałam się z Mariką online oraz telefonicznie, a mimo to, uważam to za lepszą z życiowych decyzji. To odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu.

Rewolucja żywieniowa – dlaczego?

Tak naprawdę odstawienie glutenu zakrawa o rewolucję żywieniową. Kocham nadal biały, pulchny chlebek i ciasta na mące pszennej, ale dopiero po konsultacji dietetycznej zobaczyłam jak bardzo mnie on wzdyma, zaostrza zmiany na buzi. Mój brzuch zrobił się płaski już po 2-3 tygodniach od przejścia na żywność gluten free. Pozbyłam się nadmiaru powietrza w brzuchu i jelitach.

Nabiał odstawia się ze względu na jego zapalne właściwości. W zależności od naszych jelit możemy nie tolerować zarówno laktozy, jak i białek mleka.

O! Pisząc to, przypomniałam sobie, jak endokrynolog powiedziała mi, czy próbowałam odstawić nabiał na jakiś czas przy trądziku, a ja jej na to, że jem bez laktozy już dobrych kilka miesięcy. Ona sprowadziła mnie do pionu, że „bez laktozy” oznacza bez laktozy, ale białka mleka, które są zapalne, cały czas są w składzie moich jogurtów, mleka itd. W tym momencie zastanawiałam się, dlaczego takich podstaw biologii i żywienia nie uczą nas w szkołach w podstawie programowej… Trzeba być kimś po studiach, kursach, żeby wiedzieć co nam w ciele gra. Choć wcale się nie dziwię, bo wiedza o holistycznym podejściu do ciała człowieka nie idzie w parze z biznesowym podejściem firm, które zastawiają na nas sidła i zdrowa dieta, zbilansowana, złożona głównie z warzyw, owoców i mięsa/ ryb 1-2 razy z tygodniu nie może być im na rękę.

Hiperandrogenizm

W trakcie pierwszej konsultacji moich wyników badań usłyszałam wiele medycznych sformułowań i powiązań, dlaczego mam problem z kortyzolem, glukozą, ale i nadnerczami. Po roku nie chciałabym z głowy odtwarzać tego wszystkiego, bo mogę popełnić zbyt wiele gaf, ale dobrze wbiło mi się w pamięć pojęcie hiperandrogenizmu, który był przyczyną moich zmian na buzi. Na niego wpływ miały moje rozchwiane hormony mimo, że dawno skończyłam karmić, a żadna ciąża już na horyzoncie się nie wynurza 😉

Objawem hiperandrogenizmu jest właśnie trądzik osadzony w postaci dużych grudek, gul na brodzie oraz policzkach, wypadają włosy i powstają zakola (widać je u mnie na zdjęcia dokładnie), występują skrajne nastroje i spadki energii, nadmiernie przetłuszcza się skóra głowy. Skutków jest jeszcze trochę, ale u mnie występowały te. Trzeba było podnieść koronę i zmierzyć się z tym…

Wytyczne dietetyka

Wśród zaleceń Mariki wobec mnie znalazło się naprawdę dużo wskazówek, które miały mi pomóc wyjść na prostą z nednerczami. Podstawą ich regeneracji jest nocny odpoczynek w godzinach 23-1. Wtedy następuje powrót do formy i choćbyśmy spali do 10, ale kładli się po 1, to możemy nie dać organizmowi się zregenerować. W związku z tym od początku wiedziałam, że dieta dietą, ale spać będę musiała się nauczyć i wprowadzić higienę snu, bo bez tego choćby najlepsze super food mi nie pomogą.

Zalecenia dietetyka:

  • suplementacja witamin: A+D, E, B complex – także ze względu na odstawienie mięsa, probiotyki bezglutenowe. W trakcie tego roku wprowadziłyśmy jeszcze cynk w tabletkach oraz Omega-3.
  • aktywność fizyczna – to mi nie wyszło. Przy pracy i dwójce dzieci, teraz póki co chcę powoli wracać do biegania.
  • nawodnienie WODĄ ponad 1,8 l – wartość oblicza się indywidualnie. Kawa i herbata nie wliczają się w dzienny limit.
  • kawa i herbata – max. 2 filiżanki dziennie. Ja bez kawy mogę bez problemu żyć. Ba, nawet dzięki diecie wege poznałam mleko dla baristów. Piję sporadycznie, bo jest owsiane – czyli glutenowe.
  • siemię lniane na czczo, by odbudować jelita.
  • regeneracja snem min. 6-8 h. Szczególnie w godzinach 23-1.
  • wyciszanie przed snem, żeby sen był głęboki i faktycznie relaksował – to oznaczało czytanie, odstawienie ekranów minimum na godzinę przed spaniem oraz kąpiele w soli Epsom.
  • w planie żywieniowym miałam 5 posiłków o względnie stałych porach. Możliwe widełki na plus minus godzinę w przód i w tył.

Ja włączyłam jeszcze:

  • olej z czarnuszki, olej z wiesiołka,
  • min. 1 kubek czystka,
  • napar z bratka – tutaj nie ma zgodności, czy on pomaga czy nie,
  • przeszłam na naturalną pielęgnację domową buzi. Próbowałam olejów z pestek malin, awokado… One mnie zapychały niestety i odstawiłam. O pielęgnacji możesz poczytać w moim poprzednim wpisie.

Marika Skodda pozwoliła się zaprosić również do wypowiedzi na blogu:

Przyczyn problemów ze skórą / cerą jest mnóstwo. Począwszy od samej pielęgnacji, problemów hormonalnych, przez zaburzenia mikroflory jelitowej do niedoborów witamin. Przede wszystkim, trzeba wziąć się w garść, zacząć obserwować swoje ciało i działać. Pomyśl jak wygląda Twój dzień. Przeanalizuj każdy krok. W naszym organizmie wszystko się ze sobą łączy. Nic nie działa samo. Nie dosypiasz? Cały dzień przed komputerem czy telefonem? Szybkie jedzenie „czegokolwiek”? Używki? Ostanie badania kontrolne w 1956 roku? Brzmi znajomo?

Czy styl życia ma wpływ na wygląd naszej skóry? Zrezygnuj na jakiś czas ze słodyczy, słodkich napojów i przetworzonego jedzenia. Zacznij się wysypiać i rusz z kanapy. I sam odpowiesz sobie na to pytanie. To JAK ŻYJEMY ma OGROMNY wpływ na wszystko. I tym samym na stan naszej skóry.  Zastanów się jak jest produkowana żywność. Konsumpcjonizm w pełni – dużo, duże, kolorowe, błyszczące, bez skazy. Takie ma być nasze jedzenie. Krowy dają mleko cały rok, mięso ma intensywny kolor, a warzywa i owoce są piękne jak z obrazka. Wszystko psuje się po 2- 3 dniach, ale przedtem CUDO. Potem jeszcze obróbka, wszystkie dodatki, substancje słodzące (daj Boże, żeby to był zwykły cukier), przetworzone tłuszcze…Mamy produkt końcowy. Jeśli zatem, powyższe produkty (mleko krowie i produkty mleczne, mięso, słodycze, wyroby cukiernicze, żywność przetworzona i fast – foody) wchodzą w skład Twojego codziennego jadłospisu i masz problemy skórne, pomyśl czy nie warto ich na jakiś czas odstawić.

Do tego dochodzą mieszanki przypraw, pryskane (bo jakie inne) cytrusy, oraz wszelkie zło tego świata (wszechobecne we wszystkim) pszenica i jej produkty. Krótko mówiąc – im bardziej naturalne produkty spożywcze, tym lepsze. Postawmy na żywność, która wygasi stany zapalne w naszym organizmie : dobre tłuszcze (oliwa z oliwek/olej z wiesiołka/awokado/orzechy/nasiona) czy warzywa i owoce zawierające w sobie antyoksydanty (zielone, czerwone, pomarańczowe). To powinno być naszą podstawą. Dodatkowo można wspomóc się suplementacją kwasów omega – 3, cynku, witaminy D3, oraz witamin ACE – najlepiej pod kontrolą kogoś, kto się na tym zna!

Pobudka o 2-3 w nocy, a w dzień kilka razy kawa? No i oczywiście dużo STRESU. Pęd życia, w którym jesteśmy, również działa nie korzystnie na stan naszego organizmu. Co tu dużo mówić. Regeneracja to kolejna kluczowa rzecz. Zadbajmy o nasz rytm dobowy. Wysypiajmy się w konkretnych godzinach. Poczytajmy książkę przed snem, zamiast przeglądać Pudelka.Wyluzujmy. Po prostu.

Dieta, sen, ale efekty chciałoby się szybciej…

W porównaniu do antybiotyków i hormonów zarówno miejscowych, jak i ustnych na efekty związane ze zmianą diety trzeba poczekać dłużej. Są to tygodnie i miesiące, ale po odstawieniu nabiału na efekt czekałam tylko 2 tygodnie, kiedy wykwitów było coraz mniej.

W trakcie nowej diety zauważyłam, że nadal coś mi wywala na buzi, mimo że nabiału już nie jadłam. Po nitce do kłębka, badaniu alergii na żółtko i białko, okazało się, że zarówno czosnek jak i cebula były kolejnymi produktami, które musiałam wykluczyć. Wystarczy, że podsmażę krewetki na tłuszczu z ząbkiem czosnku, nie zjem go, a i tak będę miała skutek na twarzy.

Razem ze zmianą żywienia postanowiłam także skorzystać z usług kosmetyczki i z racji tego, że był grudzień i styczeń zdecydowałam się na kwasy.

31.01.2019

Usuwanie blizn i zatrzymanie trądziku u kosmetologa

W zależności od stanu mojej skóry kosmetolog Marta Kaczmarek przyjmująca w Kiekrzu pod Poznaniem dobierała indywidualne zabiegi oraz kwasy. Za pierwszym razem dostałam dawkę uderzeniową, potem już tych zabiegów i mazideł było coraz mniej. Po pierwszym kwasie skóra schodziła mi ponad tydzień i przez ten czas była bardzo czerwona. Nie pokazywałam się wtedy zupełnie na instagramie, mało wychodziłam z domu, bo z taką skórą trzeba obchodzić się, jak z jajkiem…

U Marty skorzystałam z 5 zabiegów w trakcie, których były wykonywane:

  • infuzja tlenowa w połączeniu z ampułkami z wyciągiem ze śluzu ślimaka,
  • kwasy z gotowych mieszanek – kwas migdałowy, kwas azylainowy, kwas szykimowy, laktobionowy,
  • oczyszczanie manualne,
  • peeling kawitacyjny,
  • łagodząco na buzię po kwasach miałam nakładane olejki – m.in. macadamia i z pestek malin,
  • maska z aloesem.

Z tej samej firmy co kwasy, kupiłam sobie do domowego użytku krem do skóry trądzikowej i również cieniutko nakładałam. Na zabiegi chodziłam co 4-6 tygodni, żeby dać skórze czas na regenerację.

1.02.2019

Na zdjęciach widzicie różne zmiany wyglądu mojej cery zarówno po kwasach, jak i wprowadzeniu nowych nawyków żywieniowych.

3.02.2019
16.02.2019
19.03.2019 – buzia z podkładem mineralnym, ale praktycznie bez nowych zmian, a kwasy wymiotły stare blizny

Dieta, kwasy, sen… ale i higiena

Na walkę z trądzikiem bardzo duży wpływ ma także zachowanie higienicznych środków ostrożności, o których często się nie myśli. Nasze białe i fioletowe grudki to siedlisko bakterii, których nie powinno się wyciskać, ale poza tym:

  • ograniczyć dotykanie twarzy,
  • przemywać ekran telefonu, z którym twarz miała styczność,
  • często wymieniać poszewkę od poduszki,
  • korzystać raczej z jednorazowego ręcznika papierowego do osuszania buzi – ja mam mały bawełniany, który często piorę,
  • częste mycie pędzli do makijażu.

Jednej osobie pomoże antybiotyk, a drugiej… nie. Moja walka z trądzikiem trwa cały czas i na co dzień muszę dokonywać wyboru – zjeść ciastko / deser z nabiałem, czy mieć ładną buzię i się nie męczyć potem z cerą. Muszę przyznać, że dzięki zmianie diety i piciu bardzo dużej ilości wody te zmiany, jeśli się pojawiają to bardzo szybko znikają. Mam minimalistyczną pielęgnację i olejek na trądzik od Klaudyny Hebdy dodatkowo ładnie spłyca mi blizny i szybko regeneruje skórę.

Niestety nie sądzę bym w najbliższym czasie pozbyła się problemu w 100%, bo problem siedzi we mnie w środku. W tym jak reaguję na nabiał, gluten, cukier, ostre przyprawy, czosnek, cebulę. Dieta bezmięsna bardzo mi służy. Czuję się lżej, schudłam od grudnia 2018 do maja 2019 8 kg. Głównie pewnie za sprawą odstawienia białego pieczywa, makaronów i całej gamy produktów z glutenem.

moja walka z trądzikiem hormonalnym, hiperandrogenizm
styczeń 2020, zero makijażu 🙂

Teraz wyglądam tak. Zjadłam jednak orzeszki w karmelu i wiem co mnie czeka. Nie da się jednak cały czas żyć w więzieniu. Trzymam się zaleceń, ale daję sobie momenty, w których po prostu sobie odpuszczam i sięgam po to co mam ochotę. Następnego dnia zaczynam wszystko od nowa. Walka trwa każdego dnia. Piwo? Lepiej wino. Piwo ma gluten i dużo cukru – to dla mnie podwójna dawka złych składników.

Ten wpis powstał na podstawie mojego doświadczenia. Nikt mnie nie sponsorował, nie pomagał i nie nawiązywał współpracy w związku z moim trądzikiem. Z przyjemnością polecam osoby, z których wiedzy czerpałam całymi garściami:

Marika Skodda – dietetyk kliniczny ze Szczecina. Możliwość konsultacji telefonicznej i online

Nadia Sawicka – Gutaj – endokrynolog z Poznania

MK Kosmetologia i Podologia Marta Kaczmarek z Kiekrza

Marta Majszyk – Świątek – kosmetolog, przyjaciółka, blogerka, dobierająca mi na bieżąco kosmetyki. Wyjaśniająca zasady higieny i sprawdzająca składy moich znalezisk z internetu. Marta doradziła mi także stosowanie toniku z kwasami w domu z firmy Ordinary.

2 komentarze

  • Edyta
    29 marca 2021 at 23:38

    Dziekuje za ten wpis ! Ja nadal walcze ze swoja skora. Niestety jestem juz drgi raz na antybiotyku i jest lepiej ale czuje, ze problem znow wroci. Opisalabys moze bardziej swoja diete? Jestem bardzo ciekawa jak ona wyglada. Pozdrawiam i dziekuje jeszcze raz za wpis ( nie moge pisac polskimi znakami,nie wiem czemu ale wolalam to zakomunikowac) 🙂

  • Magdalena
    9 kwietnia 2021 at 15:00

    Jaki ten olejek od Klaudyny używasz? Serum do cery trądzikowej?

  • Leave a Reply