Ciąża nadaje kobiecości, ale po niej warto wrócić do formy

Błogosławiony stan? Ciężarna ciężarną z daleka pozna. Matka po porodzie z ulgą patrzy na „brzuchatki” i uśmiecha się do malucha w wózku. Znam, przeżyłam to dwa razy. Syndrom niespokojnych nóg, skurcze łydek z braku witamin, kolejne kilogramy – to tylko niektóre, łagodne dolegliwości ciążowe. Może Ci zacząć odbijać tarczyca albo dostaniesz przedwczesne skurcze i zamiast światu codziennie pokazywać rosnący brzuszek zaprzyjaźnisz się z łóżkiem. Mimo to patrząc teraz na kobiety w ciąży, chodzące w pięknych letnich sukienkach uważam, że ten stan jest najpiękniejszym momentem w życiu kobiety. Nawet jak się zakochasz to tak nie kwitniesz. Iskierki w oczach to jednak nie cała masa hormonów, które pracują nad tym, by promieniować kobiecością.

Pewnie, że po tych dziewięciu miesiącach marzysz spaniu na brzuchu, wbiciu się w stare spodnie, no i spacerze bez uczucia targania przed sobą piłki lekarskiej. Po porodzie świat wywraca się do góry nogami. Tracisz jakby grunt pod nogami, bo czas który miałaś dla siebie, drastycznie się skurczył. Trzeba walczyć o każdą minutę, o samotną kąpiel bez dziecka na bujaczku, o zakupy spożywcze bez brania dwójki szkrabów. Musisz to robić, bo oszalejesz i nigdy nie wrócisz do siebie. Tytułowa forma to nie tylko jędrniejszy brzuch czy zgrabny tyłek… Zadbać trzeba też o głowę. Nic tak nie wysysa z energii, jak stałe myślenie o cudzych potrzebach. Matka nad wszystko stawia pragnienia dziecka i czasem ciężko przemówić jej do rozsądku, że jeżeli ona nie będzie w dobrej kondycji to odbije się to na maluchu.

Może jestem wygodna, wyrodna i egoistyczna, ale gdy tylko Olek pojawił się na świecie myślałam o tym, kiedy znów zacznę regularnie pisać i robić zdjęcia. To moja odskocznia i azyl. Mimo że piszę o dzieciach i je fotografuję to robię to dla siebie i w sposób, jaki ja chcę. W tym momencie nikt nie dyktuje mi tematów, produktów, które muszę pokazać. Stworzyłam ten blog dla siebie i dla Ciebie. Po ilości wiadomości, jakie dostaje i pytaniach, które zadajecie mam wrażenie, że kobiety często nie mają kogo zapytać o radę. Że żadna znajoma nie przyzna się do karmienia w nasadkach, że nie skrytykuje drogiej torby do wózka, która jest naprawdę beznadziejna… Wiem, jak trudno odnaleźć się po pierwszym porodzie. U mnie ucierpiał na tym związek z Mężem. Zmęczenie, brak czasu na intymność i rozmowy. Długo musieliśmy walczyć, żeby odbudować to na nowo. Walczyć o formę w okazywaniu i dawaniu miłości.

Widzisz, jaka ta forma jest ważna? Wróć do siebie kobieto, nawet jeśli hormony w Tobie buzują, a dziecko wykańcza do samego wieczora. Walcz, bo będziesz żałować.

fot. Angelika Paruboczy – Stashki

3 komentarze

  • Małgorzata
    25 lipca 2017 at 08:32

    Oj tak, mogę się podpisać pod tym postem rękami i nogami 🙂

  • Ania Kalemba
    25 lipca 2017 at 11:25

    Pięknie napisaneeee! 🙂

  • KarolinaPe
    27 lipca 2017 at 08:36

    Ano właśnie, chciałoby się powiedzieć… Zwłaszcza z tym brakiem szczerości, myślę, że nawet wobec siebie czasem… Cieszę się, że przy mojej czwóreczce doszłam do takich wniosków, bo oszalałabym na pewno, już dawno. I pewnie zabrakłoby mi odwagi na czwórkę. Jednak zarówno ja, jak i mój mąż wiedział, że ja to ciągle ja, nie tylko żona i mama i potrzebuję „sam na sam” ze sobą. Tych samodzielnych wyjść też trzeba się nauczyć, żeby wychodzić z radością, nie poczuciem winy i bez wrażenia szarpania smyczy… Przynajmniej tak było u mnie. Pamiętam, jak wyszłam pierwszy raz sama po urodzeniu drugiego dziecka. Miałam kupić sobie jakieś fajne buty. Wróciłam po godzinie z płaczem, bez nowych butów, bo nie mogłam sobie poradzić. Wtedy właśnie do nas (mnie i męża) dotarło, że to trzeba przepracować, nauczyć się, a przede wszystkim, jakie to ważne! Pozdrawiam i wszystkiego dobrego dla całej rodziny.

  • Leave a Reply