Własny dom marzył mi się od… bardzo dawna. Swój klucz brzęczący w kieszeni może nie wywołuje w Tobie zbytniego podniecenia, masz już to za sobą. Ja nadal nie mogę uwierzyć, że mamy kredyt, swoją osobną sypialnię, ogród, który jest świadkiem wieczornych seansów filmowych i śmiechu. Zacznijmy od początku…
Szukanie domu – przeglądanie ogłoszeń
Decyzję o kupnie domu z rynku wtórnego podjęliśmy oboje z mężem zgodnie. Nie marzyła nam się budowa, miesiące spędzone nad wyborami, kompromisami. Słuchając na swoich sesjach klientów, wiedziałam, że to nie dla mnie. Nie chcę wybierać rynien, szukać drewnianych parkietów, kłócić się z podwykonawcami, szukać terminów i gonić za czymś, co będzie mnie bardziej męczyć niż cieszyć. W skrócie – ja nie mam wizji w głowie, żeby to przenieść od A do Z. Chciałam szybciej i krócej. Droga jest zatem jedna – dom z rynku wtórnego, który można przerobić, zaaranżować po swojemu. To lubię. To mi w duszy gra.
Ogłoszenia przeglądałam tak naprawdę od grudnia 2019, ale to tak mimowolnie. Wiedziałam, że jeszcze trochę funduszy trzeba zebrać, więc sporadycznie zaglądałam na OLX, Gratkę, Oto Dom, żeby się nie nakręcać. Szał się zaczął w czerwcu 2020, wtedy też poprosiliśmy mojego męża kuzynkę – pośredniczkę nieruchomości – o pomoc w szukaniu i sprawdzaniu formalności. Mijały tygodnie, miesiące. I nic. Miałam obsesję oglądania wieczorem, porównywania, myślenia o tym, ile by zmian w danym domu trzeba było zrobić, żeby było po naszemu. Szło bardzo opornie, aż do grudnia. Mieliśmy COVIDa i kwarantannę i bodajże 12.12.2020 znalazłam coś, do czego serce mi zabiło. Do tego właściciel nie był całkiem obcy. Wysłałam naszej Lidce, umówiła wizytę zaraz po mojej kwarantannie i pojechałyśmy. Od podjazdu, oględzin ogrodu, ja już wiedziałam, że to mój dom. Nieważne, co było w środku, widziałam już, co tam się będzie dziać.
Planowaliśmy mniejszy budżet i z tego względu bardzo długo widzieliśmy w ogłoszeniach totalne ruiny. Choć powiem szczerze, że dając 580 000 to oczekiwałam jednak chociaż minimum. Nie wystarczało i po zwiększeniu widełek zaczęło się w końcu coś nam podobać i być opłacalne.
Poniżej zobaczysz pierwsze zdjęcia z ogłoszeń, które znalazłam i które zapisałam sobie i zescreenowałam ku pamięci. W domu był nieco inny układ sofy niż mamy teraz, odwrócony ku ścianie i tv. Nie zamierzaliśmy nic burzyć, przestawiać. Kupiliśmy dom bez mebli. W cenie zostały szafki kuchenne, szafki w łazienkach. Na te pomieszczenia miałam już niecne plany…
Wszystkie formalności trwały całkiem sporo, bo od stycznia do maja. Musieliśmy czekać na PITy, bo nie mieliśmy takiej zdolności kredytowej za rok 2019, co 2020. W związku z tym papierologia bardzo się ciągnęła. Nie będę się nad tym rozpisywać, bo chyba ten wpis by się nie skończył… 😉 Mieliśmy zarówno pośredniczkę nieruchomości, jak i doradcę finansowego, który uszykował nam oferty banków. Po całej długiej batalii, szykowaniu dokumentów, w końcu weszliśmy po 17.05 czekając jeszcze na transport poprzedniego właściciela. Zaczęliśmy prace od ogrodu, przycięcia trawnika oraz sprzątania każdego pomieszczenia. Dom ma ponad 120 metrów i 1200 m działki już z drzewami, krzewami, bylinami.
Wymycie wszystkiego, odkurzenie każdego kąta, przetarcie okien, szafek, trwało najdłużej. W domu mieszkały 3 owczarki zostawiając po sobie zapach i sierść 😉 Jakoś to przetrwaliśmy, choć było w planach ozonowanie. Odpuściliśmy po pomalowaniu podłogi lakierem bezbarwnym. Jego zapach plus zapach farb do ścian wybił poprzedni smrodek.
Frontów kuchennych, ani sprzętów nie planowałam wymieniać. Miałam w głowie to, że chcę pomalować szafki i wykorzystać na maksa to, co mamy już w domu. Szkoda mi było takiego drewna, ale zależało mi, by jak najmocniej rozjaśnić przestrzeń. Fronty zostały wykręcone, zeszlifowane, odtłuszczone i pomalowane specjalną farbą do drewna Adler. Mój Tata jest lakiernikiem i jego pomoc była nieoceniona. Pomalował zarówno fronty, jak i podłogę. W szlifowaniu drewna pomagał nasz starszy synek, Staś.
Poniżej zdjęcia innych pomieszczeń, które były przygotowywane do malowania i odświeżania. Plan na cały remont był taki, by jak najszybciej odmalować wszystkie pomieszczenia i się wprowadzić. W czasie kiedy działaliśmy równocześnie woziliśmy z domu moich rodziców nasze kartony. Spaliśmy cały czas tam, dzieci były trochę rozerwane i to było mega męczące. Jedzenie tu i tam, robienie kilometrów, plus moje sesje w ciągu dnia lub wieczorem. Niby wzięłam urlop, ale zaplanowanych sesji nie odwołałam i był totalny chaos. Nasz remont ścisły, czyli sprzątanie, malowanie, zmiana wyglądu łazienek trwał jakieś 3 tygodnie. W tym czasie dochodziły pojedyncze meble, bo przyjechaliśmy tylko z materacami. Było składanie, ustawianie i rozkładanie naszych rzeczy. Pierwszy raz w życiu.
Łazienka górna to tak naprawdę salon kąpielowy. Wanna, prysznic, który był do wyczyszczenia i sprawdzenia, co z brodzikiem.
Tutaj widać etap szpachlowania dziury nad kominkiem. Została zrobiona w momencie, gdy była awaria w instalacji prowadzącej. Do tego szlifowanie podłogi. Różnica była ogromna… a zajęła mojemu tacie, jakieś 30 minut na kolanach.
Łazienki – przed
Od zawsze marzyły mi się białe łazienki, z szarą betonową podłogą. Tutaj jak widzisz, mamy coś totalnie innego… Malowanie płytek miałam już za sobą i taki był plan tym razem. Tylko co z podłogą? Poprzednie malowanie nie dało rady, więc zaczęłam szukać alternatywy i tutaj z pomocą przychodzą panele winylowe, które można kłaść bezpośrednio na płytki. Wybraliśmy model z Leroy Merlin i kładł je nam kolega mojego męża. Do płytek ponownie wzięliśmy farbę V33. Na ścianach, gdzie ich nie było wybraliśmy Duluxa do łazienek.
Łazienki – po
Co polecamy sprawdzić przy zakupie domu z rynku wtórnego?
- działanie wszystkich sprzętów, które zostają w domu – u nas był serwis pieca gazowego ( był zakamieniony, ostatnia kontrola w 2018r.), serwis kuchenki i piekarnika Bosch ( w piekarniku nie działał zegar i termoobieg, w kuchence dysze do wymiany),
- sprawdzić, czy działa alarm jeśli jest ( u nas nie można było otwierać okien, ani drzwi zewnętrznych, dopiero po jego całkowitym wyłączeniu),
- czy działają rolety zewnętrzne,
- kwestie formalne – spłatę kredytu, historię księgi wieczystej,
- plan zagospodarowania terenu w najbliższej okolic – czasem kusząca cena jest podejrzana 😉
- stan dachu, rynien,
- jeśli jest ogrzewanie CO to włączyć, czy nagrzewa,
- przy podpisywaniu zdawania domu spisujecie wszystkie liczniki i tego dnia, dobrze przygotować umowy wypowiedzenia gazu, prądu, śmieci, wody ( za nami się to ciągnie). W niektórych firmach póki poprzedni właściciel nie złoży rezygnacji, Wy nie możecie na ten adres się zarejestrować. To oznacza, że musicie się potem wzajemnie rozliczyć na podstawie protokołu – strata czasu. Nie wiedzieliśmy o tym.
Planując remontu domu weź pod uwagę:
- ile jesteście w stanie sami zrobić – co umiecie, ile macie czasu,
- jakim funduszem na remont dysponujecie – my postawiliśmy na 10% wkładu własnego, a drugie 10% mieliśmy na pokrywanie remontu, zakup mebli i dzięki temu mamy wszystko gotowe na cacy w 2 miesiące. Mówię tu już o dekoracjach, ramkach, doniczkach. Wszystkim co upiększa dom, bo grubsze sprawy były gotowe w 3 tygodnie. Pieniądze popychają wszystko w tempie.
- dostępność materiałów do prac – farby miałam miesiąc wcześniej, potem dokupywałam sprzęt do malowania, folie, panele winylowe były od ręki, czasem tylko w różnych oddziałach Leroy. Za to kilka tygodni czekaliśmy na uchwyt do klapy kibelka z Villeroy&Boch.
- w jakim kierunku pójdziecie z urządzaniem – ja miałam wizję już dużo wcześniej. Wiedząc co kupujemy, siedziałam godzinami na Pinterest, rozpisywałam to i robiłam listy zakupów na dane pomieszczenia. Potem było już tylko klikanie jak zamieszkaliśmy. Nie brałam pod uwagę żadnego stylu. Mamy sporo dodatków retro, loftowych, ale jest też rustykalnie i wiejsko. Raczej bardzo daleko nam do minimalistycznych nowoczesnych wnętrz i to wiemy na pewno 😉
- czy wszystko ma być nowe, czy pracujecie na bazie – my chcieliśmy zachować, jak najwięcej z tego co jest. Mnóstwo mebli i dodatków jest z olx, na zamówienie ( stół mamy z Pro Loft) lub z małych sklepików rzemieślniczych, jak np. drewniane taborety i stołki z Wild Wood Stories. Nasze czarne krzesła to perełka z OLX.
No dobra, myślę, że tutaj tyle fot wystarczy. To i tak masa… Kto obejrzał do końca? 😉 Gratuluję!