One muszą eksperymentować żeby poznać świat!

Nie wchodź, nie skacz, nie dotykaj. Uważaj, bo się pobrudzisz. Odejdź, wyjdź, przesuń się. Nie, nie, nie. Ile razy dziennie im to powtarzamy, a one i tak swoje? Dla dzieci nie ma innej nauki niż eksperymentowanie. Muszą wszędzie wejść, dotknąć, zobaczyć. Wiąże się to często z dodatkowym praniem, potłuczonym talerzem, zdartym kolanem, łzami, ukąszeniem osy albo poparzonym palcem. Od momentu narodzin nasz maluch poznaje świat właśnie poprzez czynne jego doświadczenie. Najpierw to dotyk najbliższych, potem wyostrzanie wzroku i innych zmysłów. Dzieci to takie same istoty jak dorośli, tylko mniejsze. Tak samo potrzebują stymulacji i czasu żeby coś poznać. Czemu ciągle hamujemy ich rozwój? Przecież tak bardzo chcemy żeby były coraz bardziej samodzielne…

One muszą eksperymentować żeby poznać świat!

Najlepszym miejscem do obserwacji dzieci i rodziców jest plac zabaw. Zostało ono stworzone do sprawdzania swoich umiejętności, trenowania kondycji, poprawiania koordynacji ruchowej, a często bywa dla rodziców otoczeniem wywołujących stres. Matki boją się, że dziecko za wysoko się huśta, nie da rady wejść po drabince na zjeżdżalnie, że spadnie z pajęczyny zrobionej z lin. Przy odpowiedniej asekuracji rodzica maluchy doskonale radzą sobie z przeszkodami i nie myślą o placu zabaw, jako miejscu potencjalnie wywołującym zagrożenie. To dla nich raj do skakania, wchodzenia, zjeżdżania, turlania się, wspinania. Sama jestem zdziwiona jak wysportowany może być dwulatek, który nie chodzi na żadne zajęcia sportowe, a po prostu sam z siebie, z dnia na dzień jest coraz bardziej sprawny fizycznie.

Poza trenowaniem tych zwykłych ruchowych umiejętności na placu zabaw dzieci spotykają inne dzieci. O tak! Mój Syn na przykład ucieka przed nimi, wycofuje się, patrzy jak się bawią. Nie jestem z tego względu pewna czy jest już gotowy na przedszkole i obcowanie z rówieśnikami. Bardzo dobrze widać, że wychowuje się tylko wśród dorosłych, bo to z nimi nawiązuje szybciej relacje. Mimo to staram się z nim chodzić w tygodniu na plac zabaw specjalnie po to, żeby tego spotkania z innymi dziećmi się nie bał. To będą jego przyszli koledzy, jego codzienne otoczenie, może sąsiedzi. Bez umiejętności rozmowy, szacunku, dzielenia się nikt nie przetrwa.

Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo boimy się zaufać dziecku. Jako przykład mogę Ci nieco opowiedzieć o procesie odpieluchowania starszego Synka. Z siusianiem poszło szybko, góra 2 dni i ogarnął temat. Problem z dwójką ciągnął się przez 1,5 miesiąca. Tygodnie brudnych majtek, chowanie się i wycofywanie. Od zeszłego tygodnia jednak, kiedy kompletnie odpuściliśmy temat, nie rozmawialiśmy o tym i wyluzowaliśmy, Staśko sam idzie, woła i prosi żeby wyjść z toalety. To właśnie nic innego jak zaufanie i luz pomogło nam w tej mało komfortowej sytuacji. Nie kary, nagrody, wieczne przypominanie i gadanie. ZAUFANIE! To tacy ludzie jak my, tylko mniejsi. Dajmy im możliwość eksperymentowania i poznawania świata, a odwdzięczą się stukrotnie.

4 komentarze

  • Ania Kalemba
    17 sierpnia 2017 at 16:31

    Pięnie piszesz o macierzyństwie. Zdjęcia też są świetne 🙂

  • Beata
    18 sierpnia 2017 at 09:47

    Ja tak się trochę trzęsę nad moim synkiem. Nie biegaj, nie skacz, za szybko, uważaj… Czasem sama siebie przyłapuję na tych słowach i staram się odpuszczać… Naprawdę się staram… A Jaś i tak wszystko po swojemu: wysoko, szybko, głośno… I dobrze! Pozdrawiam

    • Pani Woźna
      26 sierpnia 2017 at 00:17

      Każda mama czuje strach przed niebezpieczeństwem, ale grunt to znaleźć złoty środek w każdej sytuacji 🙂 Dziecko może nas pozytywnie zaskoczyć swoją odpowiedzialnością.

    Leave a Reply