Pałac Mała Wieś – miejsce na relaks z dziećmi

Kocham podróże – te małe i duże. Z dziećmi zaczęliśmy odkrywać nowe place zabaw niedaleko domu, skryte pomosty na ukrytych jeziorach, ale odwiedzamy też popularne skanseny, mniej znane parki krajobrazowe. Gdy tylko mamy chwilę czasu zerkamy na kartkę na lodówce z listą miejsc plenerowych do odwiedzenia, pakujemy torby, nalewamy wody w stalowe butelki i ruszamy. Oczywiście to by było zbyt proste. Przecież z dziećmi to nie jedna torba, a pięć, do tego jakieś akcesoria na podróż i chrupki na oszukanie głodu. Mimo to gdy w końcu wychodzimy z domu mamy ogromną przyjemność poznawać nowe miejsca. Podróż pod Warszawę do Pałacu Mała Wieś wspominamy z uśmiechem na ustach, bo był to typowy „urlop” z dziećmi, kiedy to marzenia o wspólnych wieczorach filmowych zderzają się z rzeczywistością i człowiek zamiast w objęciach męża budzi się w środku nocy pomiędzy stopą starszaka a pieluchą młodego. Ten czas ma jednak swój urok! On nigdy nie wróci.

Pałac Mała Wieś – miejsce na relaks z dziećmi (i nie tylko)

Każdy mały urlop w trakcie sezonu ślubnego oraz plenerowego rodzinnego to moment na złapanie oddechu. Potrzebowałam go w lipcu po mega pracowitym maju i czerwcu, kiedy to fotografowanie ludzi odbywało się praktycznie codziennie. Bycie non stop w pracy to hardcor i nie ma co ukrywać, że cieszyłam się kiedy pogoda trochę się popsuła i miałam wieczory na posadzenie pupy na fotelu w domu. Kocham spotkania z ludźmi, ale w czasie całego dnia z moją dwójką w upałach musiałam złapać oddech. Bardzo się ucieszyłam z możliwości odwiedzenia Pałacu Mała Wieś, choć część z Was pewnie kojarzy, że ja od pałaców stronię i lepiej czuję się w rustykalnych klimatach oraz stodołach. Gdy zobaczyłam piękne parki, zieleń otaczającą ów budynek pod Warszawą to razem z mężem zgodnie stwierdziliśmy, że jedziemy. Na miejscu okazało się, że pałac pałacowi nierówny.

Droga z Poznania była szybka, prosta i przeplatana drzemkami oraz pytaniami „Daleko jeszcze?”. Kiedyś myślałam, że taki moment dosięgnie mnie za szmat czasu, a tu proszę. Za mną siedzą nasi synowi w fotelikach i przekrzykując się, wypatrują koparek przy drodze, bocianów i innych interesujących obiektów, które mogą odciągnąć uwagę od jazdy.

Gdy już zbliżaliśmy się do Małej Wsi nie mogłam uwierzyć w to, jak wiele sadów znajduje się po tej stronie okolic stolicy. Sad na sadzie ciągnący się hektarami. Cudownie było to zobaczyć! Nie uwierzę już nikomu, kto będzie twierdził, że niedaleko Warszawy nie można zrobić sesji w kwitnącym sadzie. Ja nie potrafiłabym się zdecydować! Przecież to to zagłębie jabłek i innych owoców.

Nocleg w Pałacu Mała Wieś

Mieliśmy możliwość skorzystania z oferty noclegowej Pałacu Mała Wieś. Przydzielono nam pokój w Oficynie numer 4, czyli Oficynie Morawskich. Apartament w stylu glamour przyprawił moich chłopców o zachwyt, ale jak to z dziećmi bywa, najważniejsze było wypróbowanie skoków na łóżku oraz kąpieli w nowym miejscu, bo to zawsze coś innego niż w domu. Po szybkim researchu co, gdzie i jak, musieliśmy oczywiście przejść na plac zabaw… no a ten plac to taka prawdziwa gratka dla małych odkrywców. Mimo że pierwszego dnia głośno burczało nam w brzuchach po podróży to jednak musieliśmy przetrwać ten pierwszy zachwyt nowym miejscem i przeczekać w domku z okiennicami prawie godzinę. Wieczorem okazało się, ze duże małżeńskie łóżko trzeba będzie odstąpić starszakowi i zająć miejsce na rozłożonej w salonie sofie, ale czego nie robi się dla nieprzerwanego narzekaniami dzieci snu.

Apartament w Oficynie jest niezwykle elegancki i mimo, że wydawało mi się, że mogę odpocząć tylko w białych wnętrzach to tutaj kolory ścian nie miały dla mnie znaczenia. Przez okna widziałam zieleń, czerwony pomost i chciałabym powiedzieć, że było słychać śpiew ptaków, ale nawet w nocy w niósł się odgłos samochodów. Na to jednak właściciele Pałacu nie mają wpływu, bo przecież powstał on w 1786 roku, a wtedy ruchu aut nie było o takiej intensywności. O ile w ogóle był 😉 Oficyny znajdują się na początku posiadłości, blisko płotu przy drodze, dlatego szum pojazdów jest tak odczuwalny. Podczas spaceru w głębi ogrodów nie słychać tego natomiast w ogóle.

 

Powyżej zdjęcie mojej kosmetyczki na taki wyjazd – krem do buzi, stóp, do tego szczoteczka bambusowa, dezodorant w słoiczku i szczotka, która jeździ ze mną nawet na jedną noc do Krakowa lub Wrocławia. Jestem uzależniona od suchego masażu! W ramach pobytu w Pałacu były oczywiście do wykorzystania kosmetyki o nieziemskim zapachu. Mój mąż potrafił wąchać i wąchać mydełko do rąk 😉

Warto wspomnieć, że poprosiliśmy obsługę o łóżeczko turystyczne, ale jak się okazało, Oluś – nasz młodszy synek – tak samo jak w domu, wolał spać jednak w większym łóżku. Po pierwszej nocy położyliśmy braci razem zabezpieczonych na małżeńskim łożu i dzięki temu nie było już nocnych pobudek w celu ucieczki z małego łóżeczka. Poranny widok tak śpiących chłopców był bezcenny 😉

Restauracja Stara Wozownia

W ramach pobytu korzystaliśmy z pałacowej restauracji – Stara Wozownia. W tym miejscu panuje spokój, skupienie na relaksie oraz dbałość o jak najlepsze składniki. Jak się potem przekonaliśmy ich dopełnienie, czyli świeże zioła i kwiaty do dekoracji dań rosną tuż przy pałacowej bramie – w małym warzywniaku. Ja jestem zachwycona tym pomysłem, bo to nie tylko wykorzystanie możliwości, którą daje ogromny teren, ale również takie działanie w duchu less waste, gdzie nie marnujemy żywności – w tym przypadku jakichś zaschniętych mięt czy kwiatów w doniczkach, a hodujemy je tuż za rogiem i obsługa dba o ich nawodnienie oraz jak najlepszą jakość.

Karta dań jest w sam raz. Kuchnia podąża za sezonowymi owocami i warzywami proponując klientom to co najlepsze natura daje. Obawiam się, że stuporocentowy weganin, by się tu nie do końca odnalazł, ale myślę, że kucharze na pewno odpowiedzą na potrzeby bezmięsnych smakoszy. My spróbowaliśmy między innymi Ricottę Kozia Polana z pomidorkami, młodymi liśćmi sałat oraz kawiorem z granata, barszczu z jabłek grójeckich, chłodnik z ogórków i rzodkiewki, pierś z kaczki z fioletowym ziemniakiem w cudownej panierce, schab z Mangalicy oraz filet z jesiotra.  .

Na początek obiadokolacji podaje się w Starej Wozowni starter składający się z trzech rodzajów pieczywa – w tym z cudownego jabłkowego chleba, który potem kupowaliśmy sobie nawet dodatkowo na wynos, a dwa bochenki pojechały z nami do Poznania. Smak nie do opisania! Mimo że nie powinnam jeść glutenu to jednak ten smak do teraz pamiętam i będę za nim tęsknić! Na śniadania proponuje się tu szwedzki stół, a w nim chyba wszystko, co dusza, a raczej żołądek zapragnie – ciepłe pieczywo, parówki lub kabanosy, szynki, sery, świeże twarożki, jogurty w malutkich słoiczkach, jajecznicę, tarty z warzywami, sałatki, świeżo pokrojone warzywa, a na drugie śniadanie kilka rodzajów ciast, owoców oraz pyszną kawę z ekspresu. Brzuchy zawsze mieliśmy zadowolone, nie wspominając o wzroku, który był zachwycony wystrojem restauracji. Do posiłku polecam zawsze zamówić sok tłoczony z jabłek – chłopcy pili litrami.

W ostatnim dniu spróbowaliśmy po kieliszku musującego wina i to był strzał w dziesiątkę, bo niemieckie wino zabraliśmy potem do domu na prezent dla moich rodziców. Tego Rieslingu Sekt Brut – 3 zdjęcia poniżej – będziemy szukać gdzieś w naszych okolicach. Obsługa w dniu naszego wyjazdu miała szkolenie z sommelierką, co świadczy o tym, jaką wagę przywiązuje się tu do win, ich podawania oraz znajomości szczepów. Z przyjemnością podsłuchiwałam czekając na kolejny chleb jabłkowy 😉

Tu powyżej na paterze ów chlebek jabłkowy – zawsze świeży, ciepły i pachnący. Na prośbę klienta kuchnia wypieka go w ciągu około 30 minut. Codziennie korzystaliśmy również z kącika dla dzieci. Jest on wpasowany w przestrzeń restauracji w taki sposób, że inni goście mogą ze spokojem zjeść posiłek, a rodzice mają na oku malucha przy stoliku obok. Proste zabawki od razu zachęcają dzieci do zabawy.

Warzywniak przy restauracji wygląda właśnie tak…

Atrakcje dla dzieci

Dla rodzin z dziećmi Pałac oferuje takie udogodnienia jak łóżeczka turystyczne, krzesełka w restauracji, rowerki z kółkami, kaski, ale posiada również przepiękny plac zabaw. Prostota i minimalizm w takich miejscach mnie zawsze urzeka, bo mimo że dzieci kochają kolory to jednak da się stworzyć takie place, które są zarówno atrakcyjne dla dzieci, ale nie krzyczą kolorami. Olek upodobał sobie zdecydowanie domek z okienkiem u góry, a Staś „dryfował na morzu” niebieskim statkiem. Dla każdego coś miłego. Po sutej kolacji wychodziliśmy zawsze dosłownie na kilka minut na plac i czekaliśmy aż chłopcy zmęczą się do końca dnia przed wieczornym snem, kiedy my delektowaliśmy się promieniami zachodzącego słońca.

Teren Pałacu Mała Wieś

Na terenie Pałacu znajduje się hotel – Spichlerz. Znajdują się w nim pokoje o nieco niższym standardzie niż te w Oficynie. Za budynkiem znajduje pole golfowe oraz boiska do gry w tenisa. Skorzystaliśmy również z siłowni na powietrzu. W budynku hotelu usytuowana jest Ukryta Komnata Wellness & Spa. Byliśmy w niej na masażu oraz zabiegu na moją buzię ze skłonnością do trądziku. Pani Dominika zadbała o odpowiednią atmosferę, dzięki której mogliśmy na chwilę zapomnieć, że jesteśmy cały czas z dziećmi.

Obejście terenu Pałacu nie zajmuje chwili, bo to naprawdę rozległa okolica i można sobie podzielić wycieczkę na etapy. Jest tu piękna Szklarnia i Nowa Oranżeria, które są miejscami weselnych przyjęć, park romantyczny z urzekającym zapachem róż. Z prawej strony od bramy wjazdowej znajduje się park ze starym, ceglastym mauzoleum, które robi wrażenie mimo upływu lat. Chciałam zobaczyć także starą bramę, chowającą się już teraz przy mocno zarośniętym płocie. Staś eksplorował teren na swoim rowerku biegowym, a Olek na zmianę na nogach i w wózku.

Ukryta Komnata Wellness & Spa

Oczywiście będąc w Pałacu Mała Wieś z dziećmi, nasze zabiegi musiały odbyć się etapowo – najpierw mąż, potem ja. Tego wieczoru akurat lało, gdy wychodziłam po zabiegu na buzię, ale do Oficyny jest naprawdę rzut beretem i z przyjemnością przebiegłam się w tym wieczornym, letnim deszczu, którego tego lata jest jak na lekarstwo. Ukryta Komnata oferuje szereg zabiegów i rytuałów pielęgnacyjnych, posiada saunę i myślę, że spełni oczekiwania nawet tych bardziej wybrednych klientów. Wystrój Spa idealnie nadaje się do tego, by zapomnieć o tym, co zostawiło się poza Komnatą, a cicha muzyka gra w uszach, gdy leżymy na wygodnych leżakach.

Jak widać poniżej sady w okolicy Pałacu są wszędzie! To cały urok tego miejsca, które wykorzystuje jabłka również do swoich potraw w restauracji.

Do samego wnętrza Szklarni nie weszłam, bo w tygodniu trwały tam drobne prace remontowe, a poza tym w środku znajdowały się elementy wystroju sali pod wesela. Przez szybę i tak widziałam, że to cudowne miejsce z pomysłem i pewnie niesamowicie wyglądające w pełnej krasie na zdjęciach par młodych.

Zwiedzanie Pałacu Mała Wieś

Choć zwiedzanie Pałacu odbywa się przede wszystkim w weekendy, my również będąc tutaj od poniedziałku do czwartku mieliśmy zaplanowaną wizytę w zabytkowych wnętrzach. Trzeba podkreślić, że Pałac cały czas jest eksplorowany, mogą się w nim odbywać chrzty oraz śluby w przeznaczonej do tego kaplicy, a pary młode po weselu korzystają z Apartamentu Książęcego. Posiada osobne wejście, gwarantujące dyskrecję i spokój. Pokój gościnny to prawdziwa komnata z ogromnym łożem, stylizowanymi meblami i wszelkimi udogodnieniami XXI wieku. Widok za oknem na przepiękny park i przypałacowe ogrody wprowadza pewnie melancholię i skłania do refleksji o tym co się kiedyś tutaj działo, ale największym zaskoczeniem jest łazienka Niny Andrycz. Ogromna sala kąpielowa z przepiękną wanną, małą wanienką dla noworodkowa, prysznic z podświetlaną ścianą… Chyba każda kobieta choć raz w życiu chciałaby wziąć kąpiel w takiej wolnostojącej wannie 😉

„Przez 159 lat Pałac pozostawał w rękach tej samej rodziny. Potomków kolejnych gospodarzy wyróżniał niezwykły patriotyzm, determinacja i zaangażowanie. Wiązali się węzłem małżeńskim z ludźmi o podobnych priorytetach, dzięki czemu Pałac był domem m.in. Rzewuskich i Zamoyskich. Zaś ostatni właściciele, wnukowie księcia Lubomirskiego zostali wygnani stąd po wojnie.

W pierwszym okresie II wojny światowej w Pałacu stacjonowali Niemcy, których obecność nie przeszkodziła właścicielom – rodzinie Morawskich – w konspiracyjnym goszczeniu osób bezdomnych lub prześladowanych. Natomiast po Powstaniu Warszawskim i exodusie Warszawy w pałacu ukrywano wielu Żydów. Dobre intencje i bohaterskie postawy nadal emanują wyjątkową energią.

Reforma rolna była wyrokiem eksmisji dla ostatnich właścicieli. Po wielu, wielu latach, w 2008 roku Morawskim szczęśliwie udało się odzyskać posiadłość. W międzyczasie Pałac służył krótko jako szkoła, a następnie przez lata jako letnia rezydencja urzędników Rady Ministrów. Odpoczywali tu Cyrankiewicz, Gomułka, Rokossowski, Urban, Buzek i inni. Uwielbiała to miejsce Nina Andrycz.” O tych burzliwych dziejach Pałacu opowiadała nam przewodniczka, ale mnie mocno urzekło to, że w tym momencie miejsce jest w rękach prywatnego właściciela, który jest na miejscu prawie codziennie i dba o wszystko, co się dzieje swoim czujnym okiem. Myślałam, że w przypadku takich posiadłości zarządca opłaca co trzeba i pozostawia kierowanie miejscem wybranym przez siebie pracownikom, ale tutaj jest inaczej i czuje się dbałość o każdy szczegół. Pewnie można by jakieś rzeczy wprowadzić, zmienić, poprawić, ale Pałac i jego atrakcje podlegają cały czas zmianom i ulepszeniom i to po prostu widać.

herbaciarnia pałac mała wieś nowa oranżeria wesele ślub pałac mała wieś warszawa nowa oranżeria wesele ślub pałac mała wieś warszawa nowa oranżeria wesele ślub pałac mała wieś warszawa

Zdjęcie poniżej może i nieco kontrowersyjne, ale nie mogliśmy wyjść z podziwu reakcji Olka. W prawie każdym przypałacowym ogrodzie znajdują się takie pomniki, ale ponieważ nasz maluch widział go pierwszy, staliśmy tam chyba z dziesięć minut opisując mu każdy element męskiego ciała. Nawet odchodząc szedł z odchyloną głową w kierunku nagiego mężczyzny podszeptując pod nosem „Pupa, pupa, pupa”.

nowa oranżeria wesele ślub pałac mała wieś warszawa

Rozciągające się z ogrody z różami, lawendą oraz innymi kwiatami sprzyjają spokojnym spacerom, a dzieci mogły swobodnie biegać między alejkami.

Bardzo się cieszymy, że mogliśmy skorzystać z oferty Pałacu i wypróbować większość jego atrakcji. To miejsce zarówno dla rodzin z dziećmi, samotnych par, biznesmenów, ludzi szukających pięknej zieleni, ale także miejsca do aktywnego spędzenia czasu. Polecamy wypróbowanie różnych dań z restauracji Stara Wozownia, chleba jabłkowego, soku tłoczonego, ale także wybranie się na jeden z zabiegów Ukrytej Komnacie, bo pani Dominika „wie co robi” 😉 Przy okazji tej wizyty byliśmy również w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie oraz na jednej sesji rodzinnej w Markach. W okolicy pałacu jak widać zrobiliśmy również piękne zdjęcia, więc teren jak najbardziej nadaje się pod fotograficzne plenery 😉

No Comments

Leave a Reply